Wyruszył na wojnę łeb unosząc z dumą
Ma nadzieję ze zwycięstw wrócić niezłą sumą
Już przywdział zbroję, lśniącą i potężną
Mowę na wroga zgotował orężną.
Zaczaił się jak tygrys, na motłoch łażący
Twarz przybrała wyraz hmm... zachęcający?
Uzbrojon w formuły wbite w dyń raniutko
Podskoczył do damy lekko, a chyżutko...
Ach piękna ma pani (to matrona była...)
Widzieć panią radym, rzecz to nader miła!
Ach jaki uśmiech ma pani uroczy
Ach jakie włosy, och Boże - a oczy?!
Matrona spojrzała, nieco zbaraniała
Kółko na swym czole w mig narysowała
I truchtem uciekła w stronę swych kamratów,
Cóż - nie dziwne - jak każdy - bała się wariatów...
Tak rycerz od rana do zmierzchu wojował
Sztuczek i tricków wciąż nowych próbował.
Zaczepiał każdego - panów i niewiastę...
Klęczał krzycząc scenicznie- Błagam! kupcie pastę!
Comments :
0 komentarze to “Bajka o akwizytorze na Legionowskim trotuarze.”
Prześlij komentarz